Kujawsko Pomorskie Koło Naukowe Psychoterapii Psychoanalitycznej

" Wczesne relacje matki z dzieckiem. Narodziny więzi" Beata Kaczmarek
Wpisany przez Sekretarz   

W prezentowanym artykule chciałabym z państwem podzielić się swoimi obserwacjami, wiedzą i myślami dotyczącymi relacji matki z dzieckiem. Starając się wyjaśnić to co się dzieje posłużę się myśleniem analitycznym oraz własnym doświadczeniem płynącym z różnych źródeł. Po pierwsze i najważniejsze z własnych doświadczeń z tego zakresu, obserwacji niemowląt i ich rodzin, źródeł teoretycznych i obserwacji pacjentów w gabinecie.

 

Domyślam się że i dla Państwa temat ten nie jest obcy ponieważ każdy z nas taką relację mniej lub bardziej udaną miał a niektórzy z Państwa może nawet nie tylko jako dzieci ale i osoby dorosłe będące matkami.

Zacznę moje rozważania od pytania, które zadałam sobie myśląc nad tym tematem. Kiedy rodzi się dziecko? Biologicznie rzecz jest prosta i jasna – jest to efekt porodu. Ale psychologicznie można to widzieć inaczej.

Większość kobiet w swoim dzieciństwie bawi się w bycie matką. Z troską opiekują się swoimi lalkami, misiami odzwierciedlając tym samym ich relacje z rodzicami oraz ucząc się i ćwicząc własne wczesne koncepcje dotyczące bycia matką. Gdzieś w kobiecych umysłach pojawia się pytanie o to czy i jaka być matką. Różne są na to odpowiedzi i różne wizje. Część kobiet zakłada że ważne by nie być taką matką jak ich własne matki, część by być właśnie taką. Wokół macierzyństwa krąży wiele naszych obaw, lęków, wyobrażeń. Część z nich jest jak najbardziej świadomych i dla nas dostępnych a część to nasze nieświadome fantazje, wspomnienia, lęki. Część lęków jest wypartych, nie mamy do nich dostępu. Nazwę ten system wyobrażeń dotyczących własnego dziecka, własnej rodziny i samych kobiet na temat własnego macierzyństwa duchami naszej przeszłości, która w tych wyobrażeniach jest bardzo widoczna. Często służy ona po to by we własnym doświadczeniu bycia z dzieckiem rozwiązać własne problemy z przeszłości wiążące się z własnymi rodzicami, niespełnionymi aspiracjami, może z nieakceptowanymi częściami siebie. Brzmi to dość niejasno więc postaram się posłużyć w celu lepszego zobrazowania przykładem.

Tak jak wspomniałam dziecko rodzi się w głowie a bardziej szczegółowo w głowie matki rodzi się określona wizja dziecka i siebie jako matki. Można to dość łatwo prześledzić na podstawie własnych imion. Mamy nadane jakieś imię może Barbara może Jan... Jakby prześledzić historię nadania imienia okazałoby się że imię to zostało nadane z różnych względów i z różnych przyczyn. Okazuje się, że Barbara np. została Barbarą ponieważ była piękną, pracowitą koleżanką matki dziecka i matka tym samym chciała poprzez imię nadać i życzyć dziecku podobnych cech. Może z tym wiąże się też kompleks matki, może skryte życzenie by w końcu mieć w pobliżu siebie takie cechy, których matka sama pragnie. A może Barbara była narzeczoną ojca dziecka i ten z niejasnych przyczyn uparł się na nadanie tego imienia. Może w ten sposób chciał odzyskać dawną ukochaną, może nie przeżywać własnej żałoby związanej z jej utrata a może nieświadomie chciał ukarać matkę za to że nie jest ową Barbarą. A imię Jan? Może był to znany i pomocny lekarz rodzinny i jest w tym wiara i życzenie nadania takich cech dziecku. Bywa różnie i każde imię ma swoją historię a śledząc ją można w dość prosty sposób dojść do życzeń i pragnień rodziny, może do konfliktów i do tego kto w rodzinie miał decydujący głos a może zaistniał kompromis.

Kiedy o tym piszę przychodzi mi do głowy smutna historia znanego malarza Salvadora Daliego. Salwador urodził się po śmierci swojego brata również Salvadora Daliego. Śmierć brata była tragedią dla rodziny malarza. Śmierć dziecka zawsze jest tragedią straszną i trudną poruszająca ogromne pokłady uczuć u rodziny i zawsze mająca znaczenie dla nich i dzieci. W tej rodzinie poradzono sobie z tym nazywając następne dziecko takim samym imieniem jak to zmarłe. Często tak bywa, nadawane są imiona dzieciom po osobach zmarłych, babciach naszych ważnych bliskich. Czasem to ma znaczenie czasem nie. Ale za nadaniem takiego imienia idą siły psychiczne rodzinne i życzenia nieświadome co do odbiorcy tego imienia. Jeśli ma on nam kogoś zastąpić i cały system rodzinny nagradza takie zachowania, które zmierzają do zrealizowania tego zamierzenia to jest kłopot. Kłopot w postaci braku przestrzeni na rozwój a tym samym powstanie indywidualnej tożsamości. Tak było w przypadku Salvadora, który nawet w swoim pamiętniku pisał o pewnej dwoistości którą odczuwa w sobie. Sytuacja ta dla niego wiązała się z bólem psychicznym i dylematem. Czy być darem dla swoich rodziców, spełniać ich oczekiwania i być kochanym czy też być sobą. Rodzice dla dziecka są całym światem, najważniejszymi osobami wokół których kręci się jego myślenie. Ten dylemat ma wiele osób i później przejawia się on w wielkim konflikcie wewnętrznym, który znów przebiega różnie. Mamy w tym i innych krajach wielu nieszczęśliwych lekarzy, którzy spełnili aspiracje rodzicielskie, wielu malarzy znoszących ból odrzucenia .

Jest to wynikiem często dobrych intencji rodzicielskich lecz nieuświadomionych pragnień i dążeń własnych. Chcąc jak najlepiej dla dziecka czasem chce się za nie i wtedy jego już nie ma jest tylko pojemnikiem na pragnienia i realizatorem potrzeb rodziców. A to oznacza zbudowanie fałszywej osobowości, pustego życia nie związanego z własnymi potrzebami rozwojowymi. A taki sposób podejścia do dziecka może być przenoszony z pokolenia na pokolenie. Co może nas przed nim uchronić? Świadomość siebie, realizacja własnych potrzeb i przeżycie własnych uczuć i stanów. Wtedy będziemy z dzieckiem a nie dla dziecka albo dziecko dla nas. Jak często słyszy się mój syn nie odrobił lekcji, źle mi się uczy. W tym jest zmartwienie ale też mi się uczy....A syn uczy się dla siebie. Jakie to ogromne pole dla buntu dzieci i rodzinnych rozgrywek... ale to chyba temat na osobny artykuł.

Mamy więc jak Państwo widzą fantazje, pragnienia matki co do dziecka. Jest też koncepcja bycia matką. I jaką matką. Pewnie wszyscy jak tu siedzimy powiemy dobrą. Tylko że dobra czasem łączy się z idealną. A idealnych matek nie ma. Dobrze jak świadomość tego ni pcha nas to wypełnienia misji bycia idealnym bo nic gorszego niż mieć idealną matkę z wszystkim sobie radzącą, zawsze uśmiechnięta i perfekcyjną. Kto nas wtedy nauczy radzić sobie z trudnościami. A staranie się być doskonałym zawsze jest przeraźliwie męczącym procesem zabierającym nam bardzo wiele czasu i energii psychicznej.

Wyobraźmy więc sobie że przykładowa matka jest już w ciąży i wybrała imię. Uważam, że bycie w ciąży przez 9 miesięcy jest genialnym rozwiązaniem i przygotowaniem matki i rodziny na przyjęcie dziecka. Narodziny to piękny i wyjątkowy akt ale też przeraźliwa zmiana ról w rodzinie, samej matki i całego systemu. To już nie jest wolna swobodna kobieta będąca w związku to matka.

Ciąża zaczyna się niewinnie ale z czasem rośnie. Badania na wcześniakach i ich związkach z matkami dowodzą na to że matka w początkowym okresie ciąży mało realnie widzi siebie i dziecko. Jest to często wyobrażenie idealnej pary różowego, ślicznego maleństwa z kobietą wspaniale radzącą sobie z wszystkimi obowiązkami, karmiącą, będącą do tego wspaniałą żoną, pracownicą . Późniejsze bycie z realnym dzieckiem takie wyobrażenie zmienia. Ta początkowa fantazja służy po to by ciążę w ogóle mieć, by było przyjemnie i wspaniale. Są też inne uczucia, które rzadko do naszej psychiki docierają. Złość na to, że jest zmiana, że trzeba będzie z różnymi sprawami się pożegnać, że teraz oto są mdłości, senność, jakieś dolegliwość. Występują wtedy normalne często agresywne uczucia do dziecka. Dobrze jak wszystkie uczucia mogą być zaobserwowane i zaakceptowane chociaż to zapewne bardzo trudne. Bion czołowy i znany psychoanalityk zdolność do rozumienia siebie a później i dziecka nazywał macierzyńską zdolnością do zamyślenia. Zamyślenie oznacza zdolność do rozróżniania, akceptowania własnych uczuć przez matkę, odnoszenia się wewnętrznie do własnych stanów niemowlęcych poprzez o możliwe jest porozumienie i empatyczne zrozumienie potrzeb i stanów dziecka oraz zajęcie się nimi. Jest to przyjęcie wczesnych uczuć dziecka do własnej przestrzeni psychicznej opracowanie ich poprzez własny psychiczny system i pokazanie dziecku oraz nadanie im bardziej dojrzałego znaczenia. Akceptować swoje uczucia co do ciąży i dziecka to akceptować to później i u dziecka. Dopiero pod koniec ciąży urealniają się fantazje matki i jest przygotowana na podjęcie roli matki. Dlatego u wcześniaków tak trudne oprócz poczuć winy matki wynikającej z niedonoszenia ciąży, jest wcześniejsze urodzenie. Nie mieli czasu na zapoznanie się, na gładzenie coraz bardziej wystającego brzucha, na rozmowy na nawiązanie więzi tak ważnej dla matki i dziecka. Wiele matek rozmawia z dzieckiem w sobie, opowiada tym samym nawiązując taka relację a im dziecko jest w brzuchu większe tym ten kontakt się bardziej urealnia. Wielki brzuch oznacza niewygodę, trzeba się z nim jakoś ułożyć np. śpiąc i w moim poczuciu są to już próby ułożenia się z dzieckiem dopasowania i porozumienia. Obserwuję też rodzaj zamyślenia u matek w ciąży. Są jakby w świecie własnym i dziecka zajmując się tym, dbając o gniazdo w sposób realny i psychiczny. Układają się też wzajemne relacje między rodzicami. To czas pogodzenia się ze zmianą i czas by się z nią ułożyć w sobie. Zmiany fizyczne jakie następują, rośnie brzuch, piersi przygotowują się do karmienia przygotowują też matkę na to co ma nadejść. A nadchodzą trudne sprawy.

Co rozumiem przez trudne sprawy. Zastanawiałam się kiedyś czy istnieje taka druga forma poświęcenia i gotowości na zmianę jak matki z dzieckiem. Rodzi się dziecko. W bólu, strachu . Wcześniej kobieta wycofuje się mniej lub bardziej z ważnych dla siebie wcześniej spraw. Raniony zostaje jej własny kobiecy narcyzm. Tyje, źle się czuje. Po czym wstaje co kilka godzin nie śpiąc i karmi, tuli, przebiera. Już zawsze będzie martwiła się o to dziecko i już zawsze pozostanie ono dla niej najważniejsze, w głowie będzie ciągle. Czy dla innej osoby kobieta zrobiłaby to? Nie sądzę. I kiedy tylko realnie na to patrzymy to wydaje się ten czyn nawet absurdalny ale kiedy włączają się przeżycia to pojawia się uśmiech na myśl o dziecku i te trudy okazują się tylko trudami a nie górami nie do pokonania.

Dziecko rodzi się z określoną wrodzoną konstytucją. Oznacza to że dzieci mają różny poziom zawiści, agresji, miłości. Np. część dzieci od razu pije mleko, część się krzywi. Część jest mniej lub bardziej płaczliwych. I do tego dziecięcego emocjonalnego płaczu potrzebna jest matka. Nie tylko po to by nakarmić ale też po to by ten płacz ukoić, zająć się nim. Dziecko rodzi się nie tylko z koncepcją głodu i instynktem ssania. Instynkt ssania by otrzymać pokarm łączy się z psychologicznym instynktem że od kogoś ten pokarm dostaniemy. Nie jest to wyraźna koncepcja matki bo niemowlę koncepcji wyraźnych nie ma. Melani Klein nazywa to wrodzoną prekoncepcją bycia w związku. Tego że potrzeba związku i więzi do przeżycia. Wrodzona prekoncepcja na skutek pozytywnych doświadczeń zamienia się w doświadczenie i już pewność co do tego że związki to życiodajny, karmiący element naszego życia. Doświadczenia negatywne powodują wycofanie a brak związków z ludźmi oznacza często psychozę. By prekoncepcja zamieniła się w koncepcję potrzebna jest macierzyńska możliwość i umiejętność do zajęcia się dzieckiem w sensie biologicznym i psychologicznym. Nazywa się to kontenerowaniem. Kontener to taki wielki pojemnik na odpadki a matka jest wielkim wspaniałym pojemnikiem na uczucia i stany dla niemowlaka nie do przetrawienia. Jest to tak jakby ktoś miał cenne meble bardzo dobrej jakości ale zbyt wielkie do obecnego mieszkania. Umieszcza i przechowuje je w kontenerze by odzyskać je spokojnie podane i umieścić w mieszkaniu bardziej już na to przygotowanym. Tymi meblami są stany i pierwotne uczucia dziecka .Kiedy płacze to chce jeść ale też tak samo bardzo potrzebuje przystawienia do silnej pachnącej i spokojnej matki. To do niej dzieci lgną po to by zajęła się właśnie emocjami dziecka, przyjęła je i ukoiła. Ten gest i taki ciągły ruch doprowadza do najważniejszej sytuacji psychicznej do uwewnętrznienia kojącego gestu wobec siebie. Zostaje tak jak mleko zjedzony i ułożony tak by psychika na tym urosła. To nasze późniejsze głosy...spokojnie...poradzisz sobie w momentach kryzysowych. To psychiczne mleko jakie może dać nam ta relacja i więź, która procentuje w nas samych już do końca.

Ten cenny dar może dać matka spokojna pogodzona z sobą i własnymi uczuciami. Mająca zdolność do Bionowskiego zamyślenia się nad sobą co dla mnie znaczy płacz dziecka, czy on mnie czasem nie atakuje czy jak dziecko płacze to ja nie czuję się straszna matka i to podpowiada mi szybsze reakcje niż myślenie. Na dzieckiem co ono potrzebuje, czego wymaga. W tym czasie matka ma o dyspozycji tylko swoją empatię i własne niemowlęce doświadczenia. To są te duchy przeszłości w pokoju dziecinnym o których wspomniałam wcześniej. To są dobre duchy bądź jak się państwo domyślają potwory. Czasem karzą matkę mówiąc tak to ty coś złego robisz, jesteś okropna a ten lęk może powodować nadmierną opiekę lub wściekłość na niemowlę. Mogą to być dobre duchy mówiące że dziecko płacze, że może jest głodne, że może tylko przerażone. Matka w kontakcie ze sobą może rezonować z potrzebami dziecka co powoduje lepsze rozumienie i obopólną wzrastającą więź. To jedyny mechanizm jaki jest by skontaktować się z potrzebami dziecka ponieważ jak państwo wiecie dziecko nam w tym czasie nic nie powie. Czasem jednak to nie działa. To dziecko jest widziane jako niechciane elementy matki. Bywa że są mu przypisywane bardzo złe i agresywne cechy. Że jest złośliwy, że agresywny, że nadużywający. Tak może powstać trudna do naprawienia i czasem latami zdejmowana np. w gabinetach psychoterapeutycznych nalepka. Czasem w dziecku widziane są duchy własnych matek, nas samych i wtedy konflikty z tymi osobami utrudniają nam bycie z naszym dzieckiem.

A kiedy dziecko płacze to pamiętacie państwo to chyba najgorszy stres na świecie. Kiedy w tym momencie w naszym pobliżu pojawiłoby się niemowlę nasze myśli lub ich część skupiłaby się na nim. A kiedy by płakało to bardzo trudno byłoby myśleć i zastanawiać się co mu jest i czego potrzebuje słuchając też własnego wewnętrznego dziecka które może podpowiedzieć co można zrobić. A gwałtowne ruchy próbujące zmiany pieluszki, czy karmienia mogą być tylko dla dziecka szarpaniem. Zamyślenie matki pozwala jej ochronić przed stresem siebie i być w kontakcie zarówno z sobą jak i dzieckiem.

Co to daje dziecku. Wszystko. Podstawę dalszych udanych relacji z innymi, zaspakajania potrzeb i rozwoju. To jest ta wewnętrzna wiara że na świecie są trudne sprawy, sytuacje i problemy ale my się zajmiemy tym wewnętrznie czerpiąc z własnej wewnętrznej matki. A potem będziemy szukać dobrej pracy, szkoły, związku bo wierzymy że jest tam gdzieś pierś i matka która będzie dla nas i zaspokoi potrzeby. Nie jest idealna ale będzie nam z nią dobrze.

O tym że często jest zupełnie odwrotnie niestety wiemy wszyscy bardzo dobrze. Na każdym z tych etapów mogą pojawić się zakłócenia i zaburzenia.

Natomiast jeśli jest podstawowa forma więzi zachowana to jakiekolwiek było dzieciństwo można do tego powrócić i to naprawić. I terapia jest właśnie tym. Próbą naprawienia zakłóconej więzi z ważną osobą. Więzi, która zostanie i będzie zawsze do czasu naszej śmierci.

Zdaję sobie sprawę że temat ten przedstawiłam zaledwie zarysowując to co się dzieje i pokazując pewne zależności jakie następują w relacji matki z dzieckiem. Nie wspomniałam o bardzo ważnej roli ojca dla rozwoju, która zasługuje na taką samą uwagę.

To właśnie to o czym wspomniałam zdolność matki, prekoncepcje dziecka powodują narodziny wzajemnej więzi między matką a dzieckiem. Porozumienia i doświadczeń pozytywnych z obu stron. Ze strony matki poczucia bycia dobrą, empatyczną matką dobrze zajmującą się dzieckiem. Winnicot nazwał ten stan byciem wystarczająco dobrym rodzicem. A po stronie dziecka jest poczucie dobrej, kontenerującej matki, do której można czuć miłość, złość i wiele innych uczuć i które ona przyjmie i ogarnie. Ten ogromny trud jaki jest wykonywany przez matkę i dziecko jest podstawą więzi . Więź ta jest obecna we wszystkich momentach późniejszego życia i podstawa relacji późniejszych z innymi ludźmi.